Praskie, majowe zakątki. Ciasne i przytulne uliczki. Wąskie. Wszystko tu jest małe, drobne, urokliwe. Jedynie Vaclavskie Namesti przypomina długi, prosty ogon, który ciągnie się bez opamiętania. Muzeum Narodowe, Brama Prochowa czy Dom pod Kamiennym Dzwonem też niczego sobie – jedyna taka architektura. Bo czeska.
To samo z komunikacją: klimat otoczenia współgra z tutejszą kulturą marketingową. Bo choć reklamy czy znaki informacyjne są duże, nastawione bezpośrednio na odbiorcę, „wychodzące” do człowieka, to pozostają konkretnie i kontekstualnie umiejscowione oraz nacelowane w target. Widać to szczególnie w przypadku Marilyn, której twarz występuje zawsze, wszędzie i przy każdej okazji. Niezłomnie. Reklamując wszystko i nic zarazem. W Pradze pojawia się jako ikona w branży fryzjerskiej lub kosmetycznej. Szyba pyta: Do you want to smell my hair? Yes, of course! Po to tu przyjechałam 🙂
Od reguły „drobności” odbiega także Most Karola – długi, ale kamienny. Raj dla sprzedawców, raj dla klientów. Iskry w oczach wskrzeszają ogień w portfelu. Asortyment podobny do tysięcy: malowidła, obrazy, ołówkowe portrety, korale i chusty. Ale miejsce robi kolosalną różnicę. Czeską różnicą. Psychologia motywów zakupowych turysty-klienta jest ta sama od zawsze i mieści się w dwóch punktach:
1/ Idę tam, gdzie jest najwięcej podobnych do mnie (turystów/klientów).
2/ Idę tam, gdzie najwięcej podobnych do mnie (turystów/klientów) poleciło miejsce.
W związku z tym, to właśnie Most Karola określa się jako jeden z najbardziej efektywnych lejków zakupowo-sprzedażowych. Brian Tracy powiedział, że jedyne co trzeba zrobić to zająć miejsce w kolejce sukcesu i nie dać się z niej wypchnąć. Wieloletni sprzedawcy, związani z tym miejscem, z pewnością pili kiedyś z Brian’em herbatę. Albo jedli czeskie trdelniki. A wszystko to działo i dzieje się offline.
Inaczej ma się rzecz w lokalnych gustach i guścikach. Przekaz limuzyny Darling też jest nastawiony kontekstualnie i celuje w dany target. Jednak, jeśli masz wrażenie, że możesz ją zobaczyć w każdej stolicy, to się mylisz. Ona jest praska. Całkowicie praska. I jeździ tylko po tamtym asfalcie, kursując z Pragi na Lotnisko Chopina (Podróż środkami komunikacji miejskiej w stolicy powinna być pokutą dla najbardziej zatwardziałych grzeszników. Zamiast Litanii do Najświętszej Marii Panny czy Koronki do Miłosierdzia Bożego delikwent wysyłany byłby na tour po Warszawie. Kradzież – cztery razy trasa z Pragi na Lotnisko Chopina, cudzołóstwo – wycieczka z Wilanowa na Bemowo przez Targówek, zabójstwo – zostajesz kierowcą w ZTM-ie – Tomasz Sekielski, „Sejf”).
No dobra, a co z pamiątkami? Wiadomo, że są produkty, które potrafią obronić się same lub nie wymagają większej reklamy. Ale dawno temu sprytni marketingowcy, rozmawiając w jaskini (sprzedaż to jedna z najstarszych komunikacji świata), stwierdzili, że każdą sprzedaż można zwiększyć. I tak o to nie tylko turysta-klient, ale także rodowity mieszkaniec może zaopatrzyć się w mały, kolorowy, ale bardzo użyteczny marketing za 50 koron.
Albo wybrać wśród miliona jeden, ale za to fajny (a przez to wymagający większego zaangażowania w proces sprzedaży), brelok.